
Kimi Raikkonen odparł ataki ze strony Verstappena i Hamiltona i zasłużenie wygrał wyścig o GP Stanów Zjednoczonych. Sebastian Vettel po kolizji z pierwszego okrążenia wydarł czwarte miejsce z rąk Bottasa i przedłużył swoje szanse na tytuł mistrza świata o kolejne Grand Prix.
Wyścig w Austin zaczął się bardzo dobrze dla Ferrari – Kimi Raikkonen świetnie wystartował z drugiego pola, zrównał się z Hamiltonem i wyprzedził go w pierwszym zakręcie.

W tym momencie wydawało się, że Ferrari będzie kontrolować przebieg wyścigu z Kimim na przedzie i Vettelem przebijającym się na sam przód z piątego miejsca. Najpierw jednak Seb musiał pokonać Ricciardo, co przekształciło się w kolejny dramat dla Niemca w tym sezonie. Kierowca Ferrari znalazł się po wewnętrznej obok reprezentanta Red Bulla w sekcji szybkich zakrętów, niestety zaliczył kontakt z Ricciardo i obrócił swój bolid. Tym samym Vettel spadł na 15 pozycję, podczas gdy Hamilton jechał na drugim miejscu.

To oznaczało mnóstwo pracy ze strony Sebastiana, żeby nadal zachować swoje szanse na dobry wynik w tym wyścigu. Z przodu Raikkonen pokazywał bardzo dobre tempo na szybszych ultramiękkich oponach, utrzymując przewagę około 2 sekund nad Hamiltonem, który jechał na supermiękkiej mieszance. Lewis po kilku szybkich okrążeniach dogonił Fina i stoczył z nim ciekawą i zaciętą walkę. Raikkonen był jednak w stanie się obronić swoją pozycję lidera.
Dramatem skończył się również wyścig dla Daniela Ricciardo, który stracił całkowicie moc w swoim silniku i musiał zatrzymać się na poboczu.

To wywołało „wyjazd” wirtualnego samochodu bezpieczeństwa, z czego skorzystało kilku kierowców, w tym Hamilton, który zmienił opony na miękkie. Tym samym Lewis zyskał około 8 sekund w porównaniu do Kimiego, który zjechał dopiero kilka okrążeń po zakończeniu okresu VSC.
Świetny wyścig jechali obaj reprezentanci Renault, którzy znajdowali się na 6 i 7 pozycji, zapewniając bardzo ważne punkty dla zespołu. Walczą oni bowiem z Haasem o 4 miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Co ważne, z wyścigu na początku musiał wycofać się Romain Grosjean, co pozbawiło amerykański zespół cennych punktów. Ściganie przedwcześnie skończyło się także dla Fernando Alonso (kolizja z Lancem Strollem) i Charlesa Leclerca, którzy musieli zaparkować swoje samochody w garażu z powodu zbyt dużych uszkodzeń z wydarzeń z pierwszego okrążenia.
Kolicja Grosjeana z Leclerc:

Kolizja Alonso i Strolla:

Końcówka wyścigu również zapowiadała się niesamowicie ekscytująco – Hamilton zjechał po świeże miękkie opony, 19 okrążeń przed końcem GP. Znalazł się komfortowo przed Vettelem, ale za Bottasem, Verstappenem i Raikkonenem. Kimi został wcześniej przepuszczony przez Vettela, bowiem jechał od Niemca znacznie szybszym tempem. Lewis szybko znalazł się za Verstappenem, jednak cała trójka razem z Kimim jechała mniej więcej równym tempem. Dzieliła ich bowiem niespełna 2.5 sekundy!

Hamilton był w stanie zbliżyć się do Verstappena na czas wystarczający do aktywacji DRS, jednak nie był w stanie go wyprzedzić. Najbliżej tej sztuki znalazł się na dwa okrążenia przed końcem, kiedy w sekcji szybkich zakrętów w sektorze trzecim znalazł się obok, a nawet nieco przed Holendrem. Kierowca Red Bulla zdołał jednak odszukać dodatkową przyczepność i nie odpuścił, wypychając Lewisa na pobocze. To oznaczało koniec szans Lewisa na zwycięstwo w wyścigu.

Nieco więcej dziegciu do miodu Hamiltona dołożył Vettel, który jadąc świetnym tempem wyprzedził Bottasa i znalazł się na czwartej pozycji, za Hamiltonem.
To oznacza jedno – walka o tytuł mistrza trwa dalej! Hamilton jest teraz bardzo blisko mistrzostwa, musi bowiem zdobyć tylko 8 punktów (czyli finiszować na 6 miejscu) w nadchodzących trzech wyścigach. Czy Lewis powtórzy historię z zeszłego roku i przypieczętuje trofeum w Meksyku? Przekonamy się o tym już za tydzień!

Końcowa klasyfikacja GP Stanów Zjednoczonych 2018:
