
Gasly: Poprosiłem Charles’a żeby wygrał dla Anthoine’a
Pierre Gasly przyznał po wyścigu o Grand Prix Belgii, że był to dla niego najbardziej emocjonalny start w karierze. Wszystko przez wieść o śmierci jego przyjaciela z dzieciństwa Anthoine’a Huberta. Francuz zmarł w sobotę w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku podczas rywalizacji w serii F2. Kierowca Red Bulla powiedział, że nikt w jego wieku nie jest gotowy na to, aby żegnać swojego najlepszego kolegę.
Dorastałem razem z nim. Znaliśmy się od siódmego roku życia, kiedy poznaliśmy się w kartingu. Przez sześć lat byliśmy współlokatorami i uczył nas ten sam prywatny nauczyciel. W sobotę przeżyłem szok. Nie byłem na to gotowy. To stało się zdecydowanie zbyt szybko. Jutro planuje spotkać się z naszymi wspólnymi znajomymi, ponieważ sam nie jestem w stanie zrozumieć jak mogło do tego dojść.
Hubert doskonale znał również Charles’a Leclerca. Kierowcy ścigali się razem w niższych seriach przez wiele lat. W niedzielę Monakijczyk startował do wyścigu z pierwszego pola. Gasly postanowił więc poprosić go tego dnia o uczczenie pamięci wspólnego kolegi. Sam tego dnia miał na swoim samochodzie naklejony napis „Always with me #19”.
Poszedłem do Charles’a i powiedziałem, żeby wygrał ten wyścig dla Anthoine’a. Wszyscy zaczynaliśmy swoje przygody z wyścigami w tym samym czasie. Ścigaliśmy się razem przez wiele lat i doskonale się znaliśmy. Po stracie Julesa [Bianchiego] francuski sport doświadczył kolejnej dotkliwej straty. To była dwójka naprawdę wspaniałych ludzi i ciężko jest się z tym pogodzić.
Zawodnik „czerwonych byków” przyznał także, że wypadek jego przyjaciela zmusił go do refleksji nad tym, jak niebezpieczny jest jego zawód.
W czasie wakacyjnej przerwy rozmawiałem z ludźmi, którzy nie są kierowcami wyścigowymi. Twierdzili zgodnie, że F1 jest teraz dużo bezpieczniejsze niż kilkanaście lat temu. Zgodziłem się z nimi, ponieważ kiedy wsiadam do samochodu to kompletnie o tym nie myślę. Czuję się w nim tak bezpiecznie, że zupełnie zapominam o tym, że coś może mi się stać. Jednak przy prędkości 200, 250 czy 300 km/h wszystko może się zdarzyć. Zawsze będzie towarzyszyć nam ryzyko śmierci i jako kierowcy wyścigowi po prostu się na nie godzimy. Takie chwile jak wczoraj przypominają nam wszystkim, jak bardzo niebezpieczny jest ten sport.
Źródło: racefans.net