Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
F1

GP Chin pod znakiem zapytania. Imola i Algarve coraz bliżej miejsca w kalendarzu

GP Chin pod znakiem zapytania. Imola i Algarve coraz bliżej miejsca w kalendarzu

Niespełna kilka dni po informacjach o możliwym przełożeniu pierwszej rundy sezonu – GP Australii – z zaplecza Formuły 1 docierają kolejne wieści. Istnieje według nich coraz większe prawdopodobieństwo odwołania wyścigu w Chinach. Jednak gdzie jedni tracą, tam inni korzystają. W miejsce toru Shanghai ma wskoczyć obiekt z duetu Algarve/Imola. Drugi z nich miałby za to zająć miejsce Wietnamu. Coraz więcej wskazuje więc na to, że ponownie zobaczymy na nich bolidy F1.

Rywalizacja w Australii ma zostać przeniesiona na dalszą część roku z powodu problemów logistycznych, jakie sprawiają najnowsze restrykcje w tym kraju. W związku z tym to GP Bahrajnu będzie najprawdopodobniej gościć start sezonu. Trzecią w kolejności miała być runda w Chinach, zaplanowana na 11 kwietnia. Jednak wzrost zachorowań w Europie może jej przeszkodzić. Powodem będą problemy z wjazdem i kwarantanną dla pracowników.

Portal Racefans.net dowiedział się, że chociaż rozmowy z promotorami tego wyścigu są nadal prowadzone, to już przygotowywany jest plan awaryjny. Ma on zawierać dwa europejskie wyścigi, które byłyby znacznie prostsze do rozwiązania pod względem logistycznym. Miejsce czwartej rundy nadal nie zostało jeszcze potwierdzone, co daje F1 dość dużo swobody w planowaniu alternatyw.

Według nowego planu F1 z Bahrajnu mogłaby przenieść się na Imolę (18 kwietnia), a następnie do Portugalii (2 maja). Wyścig w Australii zostałby przełożony na 21 listopada. Zarówno przed nim, jak i po nim nastąpiłyby dwutygodniowe przerwy. Inauguracyjna runda w Arabii Saudyjskiej zostałaby przesunięta na 5 grudnia, a zamykająca sezon rywalizacja w Abu Dhabi odbyłaby się tydzień później.

Takie daty były omawiane podczas ostatniego spotkania Liberty Media z szefami zespołów, w poniedziałek 4 stycznia. Była to też pierwsza okazja do tego, by nowy CEO F1 Stefano Domenicali porozmawiał z ekipami. W czasie tej samej rozmowy omawiano także kwestię testów przedsezonowych. Przeniesienie GP Australii może spowodować, że odbędą się one tym razem w Bahrajnie, gdzie wystartuje sezon.

Nie wszyscy szefowie teamów byli jednak zgodni. Część z nich chce opóźnić testy tak bardzo, jak to tylko możliwe, aby zyskać jak najwięcej czasu na dopracowanie aut. Inni wolą aby odbyły się one we wcześniejszym terminie. Dzięki temu będą mogli poprawić wszelkie problemy, które ujawnią się w ich samochodach.

Liberty Media jest przekonane, że uda im się zorganizować rekordową liczbę 23 wyścigów w nadchodzącym sezonie. Tak bardzo „upakowany” kalendarz ma duże znaczenie dla stabilności finansowej F1, która została nieco zaburzona w roku 2020. Sponsorzy otrzymali mniej miejsca reklamowego, nie goszczono nikogo w padoku ani na trybunach, a telewizja pokazała o pięć rund mniej niż zakładano. Do tego niektóre z torów, które nie były w stanie zorganizować wyścigu w roku ubiegłym nie zwróciły kibicom biletów, lub proponowały przesunięcie ich na kolejny sezon. Nie należy winić za to właścicieli F1, jednak aby utrzymać zaufanie wszystkich zainteresowanych stron, muszą one podwoić swoje wysiłki. Stąd walka o rozegranie dwudziestu trzech rund.

Dlatego też wszystko wskazuje na to, że nie należy przywiązywać się zbyt mocno do przedstawionej wersji kalendarza. W każdej chwili może on bowiem ulec zmianie. W tym momencie dużo zależy od tego, czy wyścig w Chinach faktycznie zostanie odwołany, czy może jednak przełożony.

Źródło: Racefans.net



Wybrane dla Ciebie