
Ciężki debiut elektrycznych rajdówek na czeskich oesach
Jubileuszowy, 50. Rajd Barum miał być kluczową imprezą w tegorocznym sezonie ADAC Opel e-Rally Cup – niemieckiego pucharu rajdowego, w którym załogi ścigają się elektrycznymi Oplami Corsa-e Rally. Zakończona w poprzedni weekend impreza była jedyną rundą sezonu, która odbyła się poza granicami Niemiec. Miała być to wielka promocja pucharu, która miała przyciągnąć uwagę zarówno kibiców, jak i zespołów i załóg. Niestety, jak widać po zakończeniu „Barumki”, nie wszystko poszło zgodnie z planem organizatorów.
Jan Regner, zastępca dyrektora Rajdu Barum Czech Zlín
„Dla kibiców, oprócz tradycyjnej listy startowej złożonej z współczesnych samochodów oraz historycznych perełek, będzie to urozmaicenie imprezy oraz ciekawe porównanie pokoleniowe.”
Na starcie czeskiej rundy pucharu stanęło dwanaście załóg, które do przejechania miały niemal 150 kilometrów oesowych podzielonych na 12 odcinków specjalnych. Niestety, już na pierwszym z nich – nocnym odcinku po ulicach Zlína okazało się, że kibice niekoniecznie są zainteresowani zmaganiami elektrycznych rajdówek. Podczas przejazdu tych samochodów z trybun słychać było jedynie głośne gwizdy, a z mediów społecznościowych wylewały się negatywne komentarze.
Skąd wzięły się tak negatywne opinie wśród rajdowych kibiców? Na to złożyło się wiele czynników. Po pierwsze, same załogi otrzymały bardzo ciężkie zadanie, gdyż startowały obok tych korzystających z „tradycyjnych” rajdówek i to w kraju z tak wielką tradycją motorsportową. Wielu kibiców otwarcie przyznawało, że nadal nie potrafią wyobrazić sobie rajdowych zmagań bez dźwięku silnika spalinowego. Ważną sprawą były również dyrektywy, jakie pojawiły się tuż przed rozpoczęciem rajdu, które również zostały wykorzystane jako argument w krytyce elektrycznych rajdówek.
Organizatorzy Rajdu Barum Czech Zlín
„Ponieważ jest to pierwsza taka impreza w kraju, organizatorzy proszą kibiców oraz publiczność o zachowanie ostrożności przy jakimkolwiek kontakcie z samochodem elektrycznym. Wszystko po to, aby zapobiec ewentualnym urazom wynikającym z porażenia prądem elektrycznym.”
Patrząc obiektywnie na tę sytuację, to debiut ADAC Opel e-Rally Cup poza granicami naszego zachodniego sąsiada był marketingowym niewypałem. Brak zainteresowania wśród większości kibiców, przytłaczające negatywne komentarze w sieci, jak również dość przeciętny poziom rywalizacji składają się na taki a nie inny wynik. Z drugiej strony trzeba przyznać, że jest to bardzo mądrze prowadzony projekt sportowy z wykorzystaniem innowacyjnych samochodów oraz pełną infrastrukturą przystosowaną do rywalizacji takich maszyn. Czy możemy zatem spodziewać się kolejnych prób zaistnienia tego projektu na europejskiej scenie? Czas pokaże, lecz zapewne nie jest to ostatni raz, kiedy będziemy mieli okazję oglądać zmagania tego pucharu poza granicami Niemiec.
Źródło wypowiedzi: https://auto.tn.nova.cz
Moim zdaniem to koszmar. Elektryka nie słychać, więc dla kibica jest nie atrakcyjny, a dla zabezpieczenia Rajdu wręcz NIEBEZPIECZNY! Safeciarze nie wiedzą, czy mogą puścić kibiców między autami, bo nie słyszą czy kolejne nie jedzie! Poza tym na OS2 po hopie na zapętlonej części jedyna eCorsa, która hopy nie zgasiła, zaraz za nią uległa awarii. Gwizdy towarzyszyły tym autom cały weekend, bo my kibice – NIE CHCEMY ELEKTRYCZNEGO MOTORSPORTU! Dlaczego coraz więcej producentów odchodzi w formułye? BO TO NUDA! Poza tym kilka lat temu na Barbórce, na Karowej sam Hołek ujeżdżał rallycrossową Fiestę na baterie i mimo, że to HOŁEK na kultowej KAROWEJ i tak ją (Fiestę) wygwizdano! Gdyby Hołek pojawił się w każdym innym aucie (czego kibice nie lubią? Suzuki SX4 WRC???) to by był SHOW, a tak była KICHA!
Gdy w głównym motorsporcie pojawią się elektryki, kibice odejdą… bo elektryfikacja motoryzacji nie ma być ekscytująca tylko ekologiczna, a w ekologii nie ma nic ekscytującego!