
Gorąca Szwecja
Za nami II runda Rajdowych Mistrzostw Świata 2023. Runda, która wszystkich zaskoczyła… czy na pewno?
Po Monte Carlo
Treść pod reklamą
Sezon 2023 przyniósł nam trochę zmian w składach. Mistrz Świata z 2019 roku – Ott Tanak – przedterminowo rozwiązał swój kontrakt z Hyundai Motorsport i przeniósł się w jedyne logiczne dla siebie miejsce – do M-Sportu, gdzie w przeszłości odnosił swoje pierwsze duże sukcesy. W drugą stronę – z podobnych powodów – poszedł Craig Breen. Zmiany nie ominęły Toyoty. Esapekka Lappi opuścił szeregi Gazoo Racing, gdzie jest dwóch bardzo silnych kierowców, zdolnych walczyć o mistrzostwo, na rzecz zespołu z Korei, gdzie otrzymał kontrakt na pełny sezon. Wszystkie te ruchy z pozoru nie były do końca logiczne, ale jak pokazał drugi rajd sezonu, zdecydowanie były to kroki w dobrą stronę.
W Monte Carlo w trzecim Hyundaiu jechał Dani Sordo, który dzieli samochód z Craigiem Breenem. Zatem Irlandczyk, który rok temu stał na podium imprezy w Księstwie, nie miał okazji ponownie zmierzyć się z alpejskimi oesami. Taką możliwość miał zarówno Lappi, który ostatni raz w Monte startował w 2020 roku, i któremu mimo problemów technicznych z i20 Rally1 udało się dojechać tuż za bardziej doświadczonym w tej imprezie Sordo, jak i Tanak, który pierwszy raz od trzech lat w ogóle zobaczył metę na Lazurowym Wybrzeżu i to na dobrym, piątym miejscu! Estończyk po drodze, jako jeden z dwóch kierowców (obok Neuville’a), podjął jakąkolwiek walkę z dominującymi Toyotami i to również pomimo licznych problemów technicznych z jego Pumą Rally1.
Na północ, po zwycięstwo!
Wielu dziennikarzy nie było zachwyconych postawą Tanaka w trakcie otwarcia sezonu. Do tego na odcinku testowym przed Rajdem Szwecji estońska załoga również nie zaliczyła szczególnie spektakularnego czasu.
Wszystko jednak zmieniło się już w czwartek wieczorem, podczas pierwszego odcinka specjalnego. To Kalle Rovanpera widniał na czele listy wyników, ale zaraz za nim był właśnie Estończyk, a tuż za oesowym podium – Lappi.
W piątek rano z zaskoczenia wziął wszystkich Craig Breen, który z nowym pilotem Jamesem Fultonem wygrał, ze sporym zapasem, pierwsza próbę. Tuż za nim znaleźli się Tanak z Jarveoją, którzy objęli prowadzenie w Rajdzie. Podium oesowe pomieściło jeszcze drugiego Hyundaia, ale nie był to samochód prowadzony przez Neuville’a. Na trzecim miejscu na oesie i takim samym w generalce pojawili się Lappi z Fermem. Choć kolejne dwie próby wygrali kierowcy Toyoty, to minimalne różnice czasowe całej czołówki sprawiły, że na przerwę serwisową jako liderzy zjeżdżali Estończycy, a za nimi były dwa samochody koreańskiej marki – Breen z Fultonem i Lappi z Fermem. Całą trójkę dzieliły tylko 4 sekundy! Cztery popołudniowe próby to dalsza, bardzo wyrównana walka wyżej wymienionych trzech ekip, po której na czele był nie pełnoetatowy Craig Breen z Jamesem Fultonem, którzy nad Ottem i Martinem mieli tylko 2,6 sekundy przewagi. Esapekka z Janne też nie byli wiele dalej.
Podobny układ prób w sobotę od rana przyniósł dalszą część tej pasjonującej walki. Każdy z czołowej szóstki mógł się poprawić i robił wszystko, żeby to osiągnąć. Doprowadziło to do licznych „obtarć” o śnieżne bandy, które w tym roku nie urywały już Yarisom zderzaków, ale i tak powodowały mniejsze lub większe straty w aerodynamice samochodów Rally1. Popołudniowa próba numer 13 okazała się pechowa dla Finów jadących Hyundaiem i tym sposobem na podium awansował Mistrz Świata z Toyoty. Jednak różnica między nim, a goniącym go wściekle Neuville’em była minimalna i po kończącym dzień oesie w Umea na podium były znów dwie załogi i20 Rally1. W tym wszystkim prowadzący z przewagą 8,6 sekundy reprezentanci M-Sportu wygrali tylko jedną z dotychczas rozegranych prób.
Kontrowersyjny finał
Na niedzielę zaplanowano tylko trzy odcinki, ale myli się ten, kto powie, że było nudno. Tanak był nadal „w zasięgu” Breena i wszystko wskazywało na to, że walka o zwycięstwo toczyć się będzie do samej mety. Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku potyczki o trzecie miejsce, gdzie Kalle Rovanpera z Jonne Halttunenem tracili do Thierrego Neuville’a i Matrijna Wydaeghe niecałe 4 sekundy.
W tej sytuacji, z głównych aktorów tegorocznego Rajdu Szwecji tylko niewalczący już niestety o zwycięstwo Lappi mógł sobie pozwolić na oszczędzanie opon na Power Stage. Tak też zrobił i z niewielkim marginesem zgarnął 5 bonusowych punktów. Całość imprezy wygrali Ott Tanak i Martin Jarveoja, pozostawiając za sobą ostatecznie Craiga Breena z Jamesem Fultonem i lekko sfrustrowanego Neuville’a (z Wydaeghe). Lekko sfrustrowanego, bo Belg z pewnością liczył na drugi stropień podium, który z resztą niemal sprezentował mu jego nowy szef Cyril Abiteboul. Otóż szef zespołu Hyundaia „zrobił to, co najlepsze dla zespołu” i sprawił, że załoga Breen/Fulton spóźniła się na PKC przed Power Stage o minutę, za co dostała 10 sekund kary. Ta kara zamieniła miejscami kierowców koreańskich aut. Niestety podczas kończącej Rajd próby Thierry popełnił błąd, który kosztował go około 3 sekundy i ponownie zamienił miejscami z Breenem. Hyundai nie mógł zdecydować się na kolejną karę 10 sekund, gdyż oznaczałoby to spadek Breena z Fultonem za załogę Toyoty – Rovanperę z Halttunenem.
Części obserwatorów, zarówno dziennikarzy jak i kibiców, nie spodobały się te polecenia zespołowe, ja jednak powtórzę to, co na ten temat powiedział jeden z naszych najlepszych kierowców rajdowych ostatnich lat – Kajetan Kajetanowicz. Kajto stwierdził, że kierowcy nie walczą tylko dla siebie, lecz również dla swoich zespołów i dlatego dobro zespołu musi być stawiane nadrzędnie.
Zdziwieni? Ja nie.
Rajd Szwecji dał nam drugiego zwycięzcę w sezonie, w drugim aucie w sezonie. Kalle Rovanpera – urzędujący Mistrz Świata – nie znalazł się nawet na podium. Ba, żaden z jego zespołowych kolegów również nie był wstanie walczyć z kierowcami Fordów i Hyundaiów. Tym sposobem mieliśmy dopiero trzeci Rajd w erze Rally1 bez Toyoty na podium (wcześniej Sardynia i Acropolis w 2022). Wygrał Ford Puma, a w walce o zwycięstwo liczyli się ponadto dwaj kierowcy Hyundaia, dawno nie widziani na czołowych miejscach! Czy może nas to dziwić? Nie, bo rotacja załóg między ekipami kazała oczekiwać dokładnie tego, co pokazała nam Szwecja i co moim zdaniem zobaczymy jeszcze nie raz w tym sezonie – wyrównaną walkę między załogami wszystkich trzech zespołów fabrycznych, czego sobie i Wam życzę.