
Verstappen znów triumfuje. Pasjonująca pogoń Norrisa za Red Bullem – podsumowanie GP Emilii-Romanii
Po rocznej przerwie spowodowanej powodziami, jakie nawiedziły włoski rejon Emilii-Romanii, kierowcy powracają na wymagający tor Imola. Spora część stawki przywiozła tu poprawki, które mają zapewnić im zmniejszenie strat do Red Bulla. Z kolei Max Verstappen przywiózł tu… swój symulator, by w wolnych od obowiązków chwilach uczestniczyć w wirtualnym wyścigu 24h Nurburgring. Czy Holender odniesie w ten weekend podwójne zwycięstwo? A może po GP Emilii-Romanii na listę tegorocznych zwycięzców dopiszemy nowe nazwisko?
Spokojny start i uciekający Verstappen
Niezły start w wykonaniu Lando Norrisa nie wystarczył na to, by objąć prowadzenie. Po pierwszym zakręcie na czele stawki pozostawał zatem Max Verstappen, który natychmiast zaczął uciekać przed szybkim w ten weekend McLarenem. Za placami pierwszej dwójki także nie doszło do większych zmian. Na trzeciej pozycji pozostał Charles Leclerc, dalej Carlos Sainz i Oscar Piastri. Jedną pozycję zyskał Lewis Hamilton, a aż dwie Nico Hulkenberg. Zyskał także startujący na twardych oponach Sergio Perez, który szybko wyprzedził Daniela Ricciardo. Spadli z kolei kierowcy Racing Bulls – obaj zostali wyprzedzeni przez dwóch kierowców.
Na kolejnych okrążeniach Norris starał się trzymać za Verstappenem. Jego tempo nie pozwalało jednak na to, by znaleźć się w zasięgu DRS. Było jednak na tyle dobre, by utrzymywać bezpieczną przewagę nad kierowcami Ferrari, którzy musieli patrzeć w lusterka. Za ich plecami czyhał bowiem Piastri, który do tego wyścigu miał startować z pierwszego rzędu, jednak incydent z kwalifikacji (blokowanie Kevina Magnussena) zaowocował karą przesunięcia o trzy pozycje na gridzie.
Problemy Williamsa
Już na 9. okrążeniu byliśmy świadkami pierwszych zjazdów do alei serwisowej. U swoich mechaników zameldowali się m.in. Alex Albon i Valtteri Bottas, który poszukuje obecnie pracy w innych teamach na przyszły sezon – Fin widziany był w ten weekend w pomieszczeniach Haasa i Williamsa.
Williamsa, który od jakiegoś czasu nie mógł cieszyć się spokojem. Tym razem plany pokrzyżował im nieudany pit stop. Tuż po wyjeździe z alei serwisowej Albon zgłosił swojemu zespołowi, że ma problemy z nieprawidłowo przykręconym kołem i ślimaczym tempem podjął próbę ponownego dojazdu do pit stopu. Tam mechanicy ponownie zmienili mu opony, jednak Taj wyjechał na tor ze sporą stratą i wydawało się, że wyścig może uratować mu już jedynie neutralizacja. Sytuację pogorszyła także kara 10 sekund stop&go, nałożona na kierowcę za przewinienie jego zespołu.
Problemy w pit lane miał również Fernando Alonso, który z pewnością nie zaliczy tego weekendu do udanych. W bolidzie Hiszpana podczas wyjazdu ze stanowiska paliły się przednie hamulce. Wraz z wyjazdem ogień zaczął jednak słabnąć i kierowca mógł kontynuować jazdę.
Czołówka zjeżdża do boksów
Podczas gdy niemal cała druga dziesiątka stawki zjechała już na swoje pit stopy, czołówka nadal pozostawała na torze. Oscar Piastri nie ustawał w swoich wysiłkach, by wyprzedzić Carlosa Sainza, z kolei Sergio Perez zaliczył wyjazd na żwirowe pobocze, który kosztował go kilka sekund straty do siódmego Hamiltona.
Dopiero na 22. okrążeniu do boksów zjechał George Russell, rozpoczynając tym samym zjazdy szybszych kierowców. Okrążenie później zjawił się tam również Norris, a następnie Piastri, który podjął – jak się później miało okazać udaną – próbę podcięcia Sainza. Kierowcy Ferrari i Hamilton pozostali na torze najdłużej, co nie do końca im się opłaciło. Zwłaszcza w przypadku Brytyjskiego kierowcy. Na dość mocno zmęczonych oponach wypadł bowiem z toru w zakręcie numer 12.
Po serii pit stopów, z której górą wyszedł Piastri, Australijczyk ruszył w pogoń za kolejnym Ferrari – tym razem za Leclerkiem. Z kolei Hamilton – także będący już po wymianie opon – ścigał Pereza, który pozostawał na tym samym komplecie opon, na którym wystartował. Brytyjczykowi udało się go wyprzedzić na 37. okrążeniu, a już na następnym kółku Meksykanin zameldował się u swoich mechaników. W pit stopie znalazł się także Kevin Magnussen, co oznaczało, że cała stawka zaliczyła już po jednej wizycie w boksach.
Leclerc w pogoni za Norrisem
Wraz z kolejnymi okrążeniami tempo McLarena zaczęło słabnąć. Już nie tylko Piastri zaczął tracić dystans do Leclerca, ale i Norris znalazł się w poważnych tarapatach. Monakijczyk, który był wówczas najszybszym kierowcą na torze, zdołał zmniejszyć stratę do swojego rywala na tyle, by znaleźć się w zasięgu DRS. Na Imoli wcale nie oznaczało to jednak szybkiego i bezproblemowego wyprzedzania, zwłaszcza, jeśli oba samochody dysponowały dość zbliżonym tempem. Dodatkowo Leclerc, próbując naciskać na Norrisa, popełnił błąd i ściął szykanę, co oczywiście poskutkowało sporą stratą.
Norris łapie drugi oddech
Podczas walki Norrisa z Leclerkiem Verstappen kontynuował spokojny wyścig na czele stawki. Na piętnaście okrążeń przed końcem wyścigu o GP Emilii-Romanii miał aż sześć sekund przewagi nad drugim Norrisem. Od początku wyścigu wisiała nad nim jednak wizja 5 sekund kary, jeśli nie zacznie przestrzegać limitów toru. Była ona szczególnie kłopotliwa, gdy Norrisowi udało się w końcu odjechać od Ferrari i, łapiąc drugi oddech, zaczął gonić bolid Red Bulla.
Na pięć okrążeń przed końcem obu kierowców dzieliło zaledwie 1.6 s. Wystarczył zatem jeden błąd na zużytych, twardych oponach, które ewidentnie średnio pasowały bolidom Czerwonych Byków, by Brytyjczykowi udało się wyszarpać drugie w karierze zwycięstwo. I choć Norris robił wszystko, by zmusić do niego Verstappena, to trzykrotny mistrz świata zdołał dowieźć zwycięstwo do mety.
Wyniki GP Emilii-Romanii
Więcej o Formule 1 na Rallypl.com