Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
F1GP Japonii

Pit stopowe szachy – Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Japonii

Witamy w Japonii! Wyścigu wręcz kultowym patrząc na całą historię F1. Patrząc na Grand Prix organizowane w ubiegłych latach, można powiedzieć, że nie ma jednoznacznej prognozy na to, czy będziemy świadkami dobrego wyścigu.

Wszystko jednak wskazywało na to, że po raz pierwszy od kilku lat nie ma zbyt dużych szans na to, by czekał nas mokry wyścig. Czy Max Verstappen zdołał po raz kolejny zakończyć zmagania na pierwszej pozycji? Czy dołek Mercedesa trwa w najlepsze? Zapraszamy do podsumowania Grand Prix Japonii!

Start wyścigu… razy dwa

Już po zgaszeniu czerwonych świateł, już na samym początku wyścigu w sekwencji pierwszych dwóch zakrętów, doszło do kolizji pomiędzy Alexem Albonem, a Danielem Ricciardo. Kiedy Taj próbował wyprzedzić reprezentanta RB od zewnętrznej, Ricciardo, który próbował bronić się przed atakującym po wewnętrznej bolidem, nie zwrócił uwagi na zbliżające się auto Williamsa, zahaczył o nie i wpakował oba bolidy w bariery. Wywieszona została czerwona flaga. Wyścig został wznowiony ze stojącego startu. Restart odbył się w zdecydowanie spokojniejszych warunkach, niż poprzednio. Obyło się bez kolizji, a zdecydowana większość kierowców zdołała zachować swoje pozycje. Na odległości jednego okrążenia dość znacząco zdążył odjechać Max Verstappen. Goniący go Perez tracił już ponad sekundę, a za parą z Red Bulla podążał Norris. Obiecująco wyglądała forma Fernando Alonso, który jadąc na miękkiej mieszance znajdował się dość blisko poprzedzającego go Sainza, jednak po upływie kilku okrążeń tempo starszego z Hiszpanów ewidetnie się pogorszyło.

Ferrari w gazie

Po upływie kilku okrążeń stawka uległa rozrzedzeniu. Na 9 kółku, największe emocje dawała nam rywalizacja siódmego Leclerca z szóstym Piastrim. Już na tym etapie można było zauważyć, że stajnia z Maranello dysponuje niezwykle dobrym tempem i wszystko wskazywało na to, iż reprezentant McLarena padnie ofiarą Monakijczyka. Analogicznie wyglądała sytuacja pomiędzy trzecim Norrisem, a czwartym Sainzem. Z okrążenia na okrążenie Hiszpan konsekwentnie zmniejszał stratę do swojego byłego partnera zespołowego. W międzyczasie, na trzynastą pozycję kosztem Gasly’ego awansował Sargeant korzystając z DRSu na prostej startowej. Wracając do rywalizacji Norrisa z Sainzem, na 12 okrążeniu stajnia z Woking podjęła decyzję o pit stopie młodego Brytyjczyka. Sainz został na torze, a cały pojedynek miał rozstrzygnąć się przy wizycie u mechaników Hiszpana. Jedyna wątpliwość dotyczyła tego, czy tak wczesny zjazd nie był konsekwencją szybszej degradacji opon, czy też strategii wyścigowej McLarena. Na to pytanie ciężko jednoznacznie odpowiedzieć, zwłaszcza biorąc pod uwagę pit stop Piastriego, który jednak również toczył zaciętą walkę z drugim Ferrari.

Festiwal wyprzedzeń

Kiedy na 16 okrążeniu wizytę u swoich mechaników złożył Carlos Sainz, okazało się że lepszą decyzję z perspektywy strategicznej podjął jego były pracodawca. Po zjeździe z pit lane tracił on ponad 7 sekund do Norrisa, z którym jeszcze przed chwilą toczył zaciętą walkę. Mało tego, młody Brytyjczyk zyskiwał tempie, czego dowodem było wyprzedzenie Hamiltona na prostej startowej. Chwilę później dokonał tej samej sztuki na partnerze zespołowym 7-krotnego mistrza świata. Do efektownego manewru doszło w zakręcie 130R, kiedy to Sergio Perez rozprawił się po wewnętrznej z wspomnianym wcześniej Hamiltonem. Na domiar złego dla Brytyjczyka, chwilę później wyprzedził go Sainz. Jeśli chodzi o czub stawki, Max Verstappen z dziecinną niemal łatwością rozprawił się z jadącym na pierwszej pozycji Leclerciem, który nie zmienił wcześniej opon. Na coraz bardziej poirytowanego wyglądał Lewis Hamilton – kierowca Mercedesa coraz częściej narzekał na stan opon, a w pewnym momencie nakazał wręcz zespołowi, by zmienił strategię. Obaj kierowcy zespołu z Brackley jechali na oponach twardych i wszystko wskazywało na to, że nie była to decyzja poprawna. Na 22 okrążeniu niemal w tym samym momencie Russell padł ofiarą Alonso, a Hamiltona wyprzedził Alonso, co zepchnęło kierowców Mercedesa kolejno na szóstą i ósmą pozycję, a po pit stopach, które miały miejsce chwilę później – ósmą i dziewiątą. 

Majstersztyk strategiczny Ferrari 

Jadący praktycznie cały wyścig na oponach pośrednich Leclerc dzielnie bronił się przed atakującym go Perezem, jednak na 27 okrążeniu podczas próby obrony pozycji Monakijczyk wyjechał za szeroko, zahaczając o żwir i zmuszony był oddać pozycję, spadając tuż przed nos Norrisa. Obydwaj z kierowców zdecydowali się na wizytę u mechaników. Ostatecznie sztuka zmiany opon wyszła lepiej Ferrari, czego konsekwencją była szósta pozycja dla Ferrari, a ósma dla McLarena, bowiem między nimi znajdował się George Russell, którego pięknym manewrem po zewnętrznej, w zakręcie numer jeden pokonał Norris. Od 29 okrążenia na torze zrobiło się zdecydowanie spokojniej, a kibice nie byli świadkami żadnej walki. W momencie posuchy na torze, godne odnotowania było chociażby „falowanie” na prostej startowej w wykonaniu Kevina Magnussena. Zachowanie Duńczyka spotkało się z niemal natychmiastowym komunikatem ze strony podążającego go Bottasa. W międzyczasie, wszystko wskazywało, że zawirowania związane z podejmowanymi decyzjami strategicznymi przez zespoły wpłynęły pozytywnie na pozycję Leclerca, który przedłużył swój pierwszy stint tak długo jak to możliwe, jadąc na twardych oponach. Na 36 kółku Monakijczyk jechał czwarty, a znajdujący się przed nim Sainz miał jeszcze zjechać do pit stopu.

Końcówka wyścigu

Po wizycie Sainza do pit stopu, Leclerc oczywiście awansował na najniższy stopień podium. Tymczasem, Sainz na pytanie czy może ścigać się z Monakijczykiem po uporaniem się ze znajdującymi się między nimi bolidami, usłyszał, że tym razem nie będzie żadnych poleceń zespołowych. Tempo Hiszpana było niezwykle dobre, a wszystko wskazywało na to, że lada moment wyprzedzi Norrisa, by potem mieć „autostradę” w pogoni za partnerem zespołowym. Na 42 okrążeniu wywieszona została żółta flaga, której prowodyrem był Logan Sargeant, któr stracił kontrolę nad autem w zakręcie numer 9 i wpakował się w żwir. Co prawda nie zaliczył on kontaktu z barierami, jednak opony po tak długiej wizycie na poboczu były w opłakanym stanie, co zmusiło Williamsa do zmiany opon w bolidzie Amerykanina. Wracając do pościgu Sainza, wyprzedził on Norrisa na 44 kółku, by potem skupić się na zmniejszaniu straty do Leclerca. Obydwu kierowców dzieliły 2 sekundy, które były minimalizowane w zatrważającym tempie. Już okrążenie później Hiszpan znajdował się w zasięgu DRS. Ostatecznie Sainz awansował na najniższy stopień podium na 46 kółku. Na 50 okrążeniu doszło do fascynującego pojedynką pomiędzy siódmym Piastrim, a ósmym Russellem. W ostatniej szykanie Russell wypchnął Piastriego poza tor. Kierowca McLarena zdołał utrzymać pozycję, jednak Brytyjczyk cały czas znajdował się w zasięgu DRS. Dodatkowo obaj z nich zbliżali się do szóstego Alonso, a na 52 kółku cała trójka znajdowała się w zakresie mniejszym niż dwie sekundy. Ostatecznie kierowca Astona Martina zdołał odjechać obydwu reprezentantom młodego pokolenia, a George Russell wyprzedził rywala z McLarena na ostatnim okrążeniu. Wyścig zakończył się zwycięstwem Maxa Verstappena, przed Sergio Perezem i Sainzem. Z perspektywy dość dalekiej pozycji startowej, na czwarte miejsce nie mógł narzekać Leclerc. Grand Prix Japonii było kolejnym wyścigiem do zapomnienia z perspektywy Mercedesa. 


Więcej o Formule 1 na Rallypl.com

SPRAWDŹ: Formuła 1. Niezbędnik Kibica 2024

Oficjalna strona Formuły 1



Wybrane dla Ciebie