
Powrót długo wyczekiwanego Księcia – Podsumowanie Grand Prix Monako
Blichtr, gwiazdy i wszędobylski przepych – z tym od zawsze kojarzy się ściganie w Księstwie Monako. Patrząc na wydarzenie przez pryzmat mijających lat, dla celebrytów, chcących pokazać się w błysku fleszy jest to jedno z lepszych miejsc do pokazania się w całym kalendarzu F1. Z punktu widzenia czysto kibicowskiego jednak, bywało różnie. O ile w przypadku kwalifikacji, każdego sezonu możemy liczyć na emocje na wysokim poziomie, ze względu na ich niespotykane nigdzie indziej znaczenie w kontekście niedzielnej sesji, tak podczas wyścigów, historia pokazywała nam, że ciekawej rywalizacji było jak na lekarstwo, a w bardziej interesujące wydarzenia obfituje procesja w Boże Ciało. Jak było w tym roku? Zapraszamy na podsumowanie wyścigu o Gran Prix Monako.
Start wyścigu
Początek rywalizacji w Moanko to istny chaos. Pierwsze wydarzenie miało miejsce już po pokonaniu pierwszego zakrętu, gdy Carlos Sainz rywalizował z Oscarem Piastri. Lepiej wystartował Hiszpan, który przejął linię jazdy po wewnętrznej, jednak zostawił przeciwnikowi wystarczająco dużo miejsca po zewnętrznej, by ten mógł skontrować kierowcę Ferrari. Doszło do kontaktu, którego skutkiem była przebita przednia lewa opona w samochodzie numer 55. Wydawało się, że to koniec dla Sainza, jednak dał on radę doczłapać się do pit lane w celu zmiany opon. Do ciekawszych wydarzeń doszło z tyłu stawki. Startujący z 18 pozycji Perez, został zahaczony tuż po opuszczeniu drugiego zakrętu przez jadącego po prawej stronie Magnussena. Z perspektywy kamery pokładowej Haasa, wydawało się, że zachowanie Duńczyka było irracjonalne, bowiem pomiędzy bandą, a Red Bullem nie było dostatecznie miejsca na atak. Mimo to, nikt nie uzyskał kary. Oba auta zostały doszczętnie rozbite, a dodatkowo rykoszetem dostał jeszcze jadący nieco przed nimi Nico Hulkenberg. Wywieszona została czerwona flaga, w celu uprzątnięcia toru. W międzyczasie okazało się, że chwilę przed wstrzymaniem wyścigu miała miejsce kolejna kolizja. W zakręcie Portier, Esteban Ocon starał się wyprzedzić po wewnętrznej swojego kolegę zespołowego, jednak doszło do kontaktu, a obydwa bolidy Alpine doznały dość znaczących uszkodzeń. Wznowić wyścig zdołał jedynie Gasly.
Wznowienie rywalizacji
Wyścig został wznowiony ze startu stojącego. Tym razem na pierwszym okrążeniu obyło się bez większych incydentów i każdy zachował pozycję, z której startował. Po upływie 6 okrążeń, pomiędzy liderujacą trójką różnice czasowe były bardzo nieznaczne. Sainz tracił 0.6 sekundy do Piastriego, a Australijczyk znajdował się około pół sekundy za Leclerciem. Wspomniany wcześniej kierowca McLarena w pewnym momencie usłyszał od swojego inżyniera wyścigowego, że zauważalna jest utrata tempa spowodowana kolizją sprzed neutralizacji. Gorsze wyniki na pojedynczym kółku Piastriego były zauważalne. Z okrążenia na okrążenie tracił on do lidera coraz więcej czasu, a nieustannie na jego tylnym skrzydle znajdował się Carlos Sainz. Bez zmian wyglądała sytuacja Maxa Verstappena. Wciąż okupował szóstą pozycję, znajdując się około 1.5 sekundy za Georgem Russellem. Niezrozumiałym dla inżyniera urzędującego mistrza świata był fakt, dlaczego poprzedzający go Brytyjczyk jedzie tak wolno. Być może wpływ na to dyskusja Brytyjczyka ze swoim obozem dotycząca tego, iż szybsza jazda nie daje dla młodego kierowcy żadnych korzyści.
Pierwsza trójka wciąż blisko siebie
Pomimo wspomnianych wcześniej problemów Piastriego, Australijczyk zdołał zniwelować stratę do Leclerca. Na ten moment wynosiła ona dziesiąte części sekundy, a na dodatek odjechał na znaczącą (jak na Monako) odległość od Sainza, która jednak została zminimalizowana na przestrzeni następnych kilku okrążeń. W pewnym momencie Hiszpan nawet zaczął zastanawiać się, czy Leclerc nie zarządza swoim tempem w zbyt „optymistyczny” sposób, bowiem różnica pomiędzy nim, a Piastrim była naprawdę nieznaczna. Dość zaskakująca była strategia zaproponowana przez zespół Williamsa, a konkretnie garaż należący do Logana Sargeanta. Zespół strategów Amerykanina zadecydował o tym, że pomimo możliwości „bezpłatnej” zmiany opon na inną mieszankę, zgodnie z wymogami regulaminowymi, podjęli decyzję o założeniu kolejnej twardej mieszanki. Na 22 okrążeniu znajdował się na niepunktowanym, 14 miejscu.
Ścigania jak nie było, tak nie ma
Trzeba przyznać, że poza incydentami z pierwszego startu, tegoroczne ściganie w Monako było gratką dla koneserów. Nadzieje na jakikolwiek manewr wyprzedzenia zrobił pociąg złożony z bolidów na pozycjach 12-15. Prowadzący mu Alonso znajdował się pół sekundy przed Ricciardo, Australijczyka gonił Sargeant z podobną stratą, a za jego plecami znajdował się Zhou tracący również 0.5 skundy. Nie skończyło się to jednak jakimkolwiek manewrem. Cały wyścig zamienił się w jeden wielki festiwal zarządzania tempem, a żaden z kierowców nie zdawał się nawet być zainteresowany atakiem na rywala. W pewnym momencie rywalizacji, czwarty Lando Norris usłyszał od inżyniera, że poprzedzający go Sainza ma problemy z blisteringiem w przedniej osi, chociaż nie rzutowało to na tempo Hiszpana, który dalej utrzymywał bezpieczną przewagę. Wracając do zarządzania tempem, kolejnym dość irytującym poleceniem z perspektywy kibica było to przekazane dla Leclerca przez jego inżyniera, który stwierdził, że należy zwolnić, aby uniemożliwić McLarenowi wykonanie pitstopu w faworyzującym ich oknie czasowym.
Pora na pit stopy…i pierwsze wyprzedzenia wyścigu!
Najbardziej fascynującym od dawna momentem wyścigu była wizyta Lance’a Strolla u mechaników na 44 okrążeniu. Zmiana opon była dość sprawna, a Kanadyjczyk wyjechał na tor na 11 pozycji. Po odbyciu kilku okrążeń zmuszony był jednak jeszcze raz odwiedzić mechaników przez przebitą oponę, która nie zdołała nawet utrzymać się na kole przy wjeździe do pit lane. Na 52 okrążeniu, zmienił swoje opony również Lewis Hamilton, a chwilę później zrobił to również Verstappen. Obaj zrobili to bez większych problemów, czego efektem było pozostanie kolejno na siódmej i szóstej pozycji. Pierwsze wyprzedzenie w wyścigu (nie licząc tych powiązanych z pit stopami) miało miejsce na 54 kółku kiedy to Valtteri Bottas wyprzedził Logana Sargeanta na prostej pomiędzy 4 i 5 zakrętem. Patrząc całościowo na dotychczasową rywalizację, mogło być to wydarzenie wyścigu, biorąc pod uwagę jak nie wiele dotychczas się działo. Na 59 kółku okazało się, że do grona „wyprzedzających” dołącza Lance Stroll, który pokonał również Sargeanta na wyjściu z „jedynki”. Kilka okrążeń później byliśmy świadkami, jak decyzja taktyczna podjęta przez jedną stronę garażu Mercedesa wpływa na tę drugą. Ponieważ zespół z Brackley zadecydował o ściągnięciu do boksów Lewisa Hamiltona, jadący przed nim Verstappen miał darmowy pit stop. Jakby tego było mało, tempo Holendra po zmianie opon było na tyle dobre, że w błyskawicznym tempie znalazł się za Russellem. Biorąc pod uwagę fakt, że ścigamy się w Monako, perspektywa wyprzedzenia wydawała się być odległa. Dodatkowo, wszystko wskazywało na to, że na przestrzeni całego wyścigu Russell oszczędzał opony.
Końcówka wyścigu
Poprzednie nadzieje związane z rywalizacją Russella z Verstappenem zdawały się spalić na panewce. W międzyczasie, Logan Sargeant zaraportował o kontakcie ze ścianą, jednak wszystko wskazywało na to, że obyło się bez większych uszkodzeń. Na ostatnich 10 okrążeniach tempo zdawał się odzyskiwać Carlos Sainz, który tracił do Piastriego jedynie 0.6 sekundy. Hiszpan musiał jednak zachować ostrożność ze względu na znajdującego się za nim równie blisko Norrisa. Ostatecznie nie doszło do żadnej zamiany pozycji. Wyścig wygrał Leclerc, tuż przed Piastrim i Sainzem. Czwarty był Norris, znajdując się kolejno przed Russellem, Verstappenem, Hamiltonem i Tsunodą. Pierwszą dziesiątkę zamknęli Albon i Gasly.