
Rajd Szwecji – kto odrobił zadanie domowe?
Już przed Rajdem Monte Carlo mówiłem, że do oceny tego, na ile udane są poszczególne konstrukcje samochodów Rally1 poczekać nam przyjdzie do czasu kiedy kurz opadnie po Rajdzie Portugalii. Żeby jednak bezczynnie nie przyglądać się rywalizacji warto spojrzeć na przejechane już dwie tegoroczne rundy WRC i zastanowić się jak idzie zespołom fabrycznym?
W Monte Carlo najszybsi byli dwaj Sebastienowie, ale na nich nie ma co spoglądać, bo po pierwsze obaj jechali w pewnym sensie „u siebie”, po drugie obaj należą do rekordzistów tej imprezy i po trzecie obaj jechali w zasadzie bez presji, bo nie walczą w tym roku o tytuł.
Można więc powiedzieć, że po Monte Carlo na najszybsze auto wyglądała Puma z M-Sportu. W końcu Fordy okupowały dwa stopnie podium i to Craig Breen z Paulem Nagle byli „best from the rest”. Jednak to nie oni liderowali w Mistrzostwach jadąc na północ Szwecji. Przez niesprawiedliwe punktowanie Power Stage (uważam, że nie może być tak, że punkty za jeden tylko oes wpływały na końcową punktację w takim stopniu, żeby zawodnik meldujący się na mecie poza podium miał ostatecznie więcej punktów z danej rundy od kierowcy numer 3) liderem WRC był Kalle Rovanpera.
Czego zatem mogliśmy się spodziewać w zimowej scenerii północnoskandynawskiej rundy? Na pewno szybkiego M-Sportu i ich lidera, na pewno szybkiej Toyoty w rękach młodego fina. Nie można było też nie brać pod uwagę drugiej fińskiej załogi Toyoty – Lappi/Ferm. W prawdzie Esapekka nie startował regularnie w ostatnim roku, ale na szybkich Rajdach zawsze szło mu dobrze. Z kolei ostatni Rajd Szwecji wygrała trzecia załogo Toyoty – Evans/Martin, a ostatni zimowy Rajd na północy – Arktyczny Finlandii – wygrał duet Hyundaia – Ott Tanak/Matrin Jarveoja. Nie bez znaczenia zawsze jest też pomoc lokalnych kibiców, a na tą mógł liczyć Oliver Solberg, który rok temu jechał Arktyczny Rajd Finlandii debiutując w samochodzie WRC i nieźle sobie radził.
Przebieg rywalizacji
Już pierwsze odcinki specjalne pokazały, że o faworyta będzie ciężko… i że M-Sport nie trafił z ustawieniami. Fordy zachowywały się nerwowo i niestabilnie, co dość szybko wyeliminowało irlandzką załogę Pumy z walki. Reszta ekip za to toczyła bardzo wyrównany pojedynek i po pierwszym dniu czołową czwórkę dzieliło niespełna 9 sekund. Nie było w niej już Estończyków, którzy wygrali pierwszy oes i byli w ścisłej czołówce, aż do awarii systemu hybrydowego w ich i20 (po krótkiej wizycie w zaspie w Hyundaiu Tanaka zaświeciły się czerwone diody). Jak miało się okazać były to jeden z bardzo licznych przypadków usterek układów Compact Dynamics w tym Rajdzie. Na mnie duże wrażenie zrobiło to, że z przodu jak równy z równym walczyli między innymi Rovanper, Solberg i Lappi. Osobiście uważam, że to jest przyszłość WRC w najbliższych kilku latach.
Sobota to zazwyczaj w WRC dzień najcięższy, najdłuższy i to zazwyczaj w sobotę wykrusza się najwięcej załóg.
Tym razem sobota była wyjątkowo spokojna, na co wpływ miało odwołanie jednej z prób co znacząco skróciło dzień. Pogoda – piękne słońce od rana i lekki mrozik, też sprzyjały szybkiej i przyjemnej jeździe. Poza kilkoma krótkimi wizytami w śniegowych bandach oraz licznymi zgubionymi zderzakami w Yarisach, nic specjalnego nie wydarzyło się tego dnia. Nadal walka była bardzo równa, ale odpadł z niej kolejny z Hyundaiów. Oliver Solberg z Eliotem Edmondsonem nie mogli wejść w rytm i tracili na każdym odcinku spadając w dół klasyfikacji. Nie pomagało też nie działające (nie tylko im) elektryczne doładowanie oraz usterka rozrusznika na dojazdówce między przedostatnim i ostatnim oesem dnia. Blisko 3 minuty kary za spóźnienie ostatecznie wyeliminowało sympatycznego Szwedo-Norwega z walki o podium.
Niedziela w Rajdzie Szwecji nie zawiodła. O poranku w finałowy dzień układ podium nadal nie był pewny. Rovanpera prowadził z Evansem i Neuvillem, ale różnice czasowe były bardzo małe, a tuż za Belgiem czaił się Lappi. Uciekający przez najszybszym Hyundaiem Walijczyk popełnił niestety błąd i rozebrał swojego Yarisa już na początku niedzielnego ścigania. W prawdzie mógł jechać dalej i pewnie udałoby się dojechać w okolicach 4-tego miejsca, ale niestety kolejny raz plany pokrzyżował elektryczny wynalazek FIA w postaci napędu hybrydowego. W Toyocie Elfyna zgasły zielone światełka i zgodnie z procedurą załoga Brytyjczycy musieli się wycofać.
Zarówno Toyota Gazoo Racing jak i Hyundai Motorsport wystosowały do FIA po Rajdzie pismo w sprawie rewizji przepisów dotyczących układów hybrydowych, gdyż w przypadku Tanaka i Evansa ich domniemana usterka (po kontroli inżynierów Compact Dynamics okazywało się, że nie było problemów) wyeliminowywała ich z walki o czołowe lokaty, a może i nawet zwycięstwo.
To, oraz liczne narzekania na przerwy w działaniu elektrycznego doładowania w niemal wszystkich autach Rally1 w tym Rajdzie, tylko potwierdza moje przedsezonowe przypuszczenia, że z tym ustrojstwem będzie szereg problemów.
Wnioski po Rajdzie
Toyota odegrała się za Monte Carlo i tym razem to jej (młode!) załogi stanęły na pierwszym i trzecim stopniu podium. Piekielna szybkość fińskich kierowców zaprocentował dla Rovanpery umocnieniem się na fotelu lidera sezonu, dla Lappiego pokazaniem kierownictwu zespołu, że dokonali dobrego wyboru zatrudniając go.
W żargonie szkolnym – M-Sport powinien był zgłosić nieprzygotowanie. Nie udało im się ustawić auta, przez co żadna z ich załóg nie zdołała włączyć się do walki o czołowe lokaty. Powracający dwa razy w Rally1 Breen cały weekend borykał się z ustawieniami, a i tak na Power Stage udało mu się zdobyć tylko jeden punkt.
Najwięcej pochwał należy się jednak Hyundaiowi. Pozostający nadal bez kierownika zespół zakasał rękawy i znacząco poprawił swoje auto odrabiając zaległości. Świadczy o tym bardzo dobre tempo Tanaka (prowadzenie, a potem po restarcie sobotnim liczne oesowe podia i zwycięstwa, no i wygrany Power Stage), a także świetna prędkość młodego Solberga i drugie miejsce w Rajdzie Neuvillea.
Spoglądając zaś na kierowców, na mnie największe wrażenie zrobił „mr Hollywood Junior” czyli Oliver Solberg. Relatywnie nie doświadczony syn Mistrza Świata z 2003 roku w piątek pokazał doskonałe tempo i być może gdyby nie sobotnie problemy, to on do niedzieli przystępowałby jako najszybszy z Hyundaiów (i pewnie dostałby „team orders”, żeby puścić Neuvillea).
Na przeciwległym biegunie znajdą się kierowcy Forda, bo Faourmaux nie ukończył Rajdu, u Breena wyszło niewielkie doświadczenie w zimowych Rajdach, a Greensmith… niby najszybszy z Fordów, niby na piątym miejscu, ale w całym Rajdzie nie miał ani jednego takiego … błysku.
Co dalej?
Za półtora miesiąca czeka nas Rajd Chorwacji. Zeszłoroczny debiutant był Rajdem bardzo trudnym. Wąskie, czasem zniszczone asfalty wymagały od kierowców wiele koncentracji, w cięciach czyhały kamienie, a na niektórych oesach wysokie krawężniki w miasteczkach i wioskach. Z trudną trasą najlepiej poradziły sobie załogi Toyoty, w tym Mistrz Świata Sebastein Ogier. Tego ostatniego nie będzie w Zagrzebiu, więc na faworyta imprezy wyrasta Elfyn Evans. Ja upatrywałbym też mocnego występu M-Sportu, bo Rajd Chorwacji ma pewne cechy wspólne z Monte Carlo (nie mam tu na myśli tylko asfaltowej nawierzchni). Nie liczyłbym na szczególnie dobry występ Kallego Rovanpery. Rok temu też przystępował do tej imprezy jako lider i nie ukończył pierwszego oesu. Uszkodzenia Yarisa WRC były tak poważne, że nie było mowy o Rally2, więc cały Rajd Chorwacji będzie dla młodego Fina w zasadzie debiutem. Pytanie co zrobi Hyundai?
Na te i inne wątpliwości odpowiedzi poznamy 24.04 po południu. A tego jak będzie wyglądała rywalizacji na pewno dowiecie się śledząc naszą stronę.