Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
F1

Sergio Perez nowym królem w Mieście Lwa! – GP Singapuru 2022

Serio Perez nowym królem w Mieście Lwa! – GP Singapuru 2022

Sergio Perez uwielbia tory uliczne, o czym przekonaliśmy się w tym roku w Monako i wielokrotnie w Baku. Nie inaczej musiało być więc podczas tegorocznego GP Singapuru, gdzie bolidy F1 ścigały się o zmroku. Meksykanin nawet na chwilę nie oddał prowadzenia wywalczonego na pierwszych metrach i, ze względu na trudne warunki, odniósł chyba swoje najbardziej spektakularne zwycięstwo w karierze.

GP Singapuru
@Red Bull Racing

Opóźniony start

Ulewny deszcz wymusił na Formule ponad godzinne opóźnienie. I choć o 21:05 czasu lokalnego z nieba nie spadała już żadna kropla, to nawierzchnia nadal była śliska, a w wielu miejscach można było natrafić na kałuże. Dlatego cała stawka wybrała na pierwsze okrążenia opony przejściowe.

Już na pierwszych metrach Sergio Perez odebrał prowadzenie startującemu z pole position Charles’owi Leclerc’owi. Równie łatwo Carlos Sainz poradził sobie z Lewisem Hamiltonem, odbierając mu trzecią pozycję w zakręcie numer 1. Fantastyczny start zaliczył Sebastian Vettel, który przeciskając się pomiędzy bolidami szybko zyskał aż pięć pozycji. W tym samym czasie Max Verstappen właśnie tyle stracił, spadając aż na dwunaste miejsce.

Holender zdołał jednak odrobić trzy pozycje do czasu, aż na torze pojawił się pierwszy (z wielu) samochód bezpieczeństwa. Wywołał go duet Nicholas Latifi – Zhou Guanyu, który walczył wówczas o P18. Kanadyjczyk twierdzący, że nie widział atakującego go bolidu Alfy Romeo, uderzył w niego, uszkadzając w nim całe prawe przednie zawieszenie i wysyłając Chińczyka prosto w bandę. Sam również ucierpiał na tym zdarzeniu, choć o tym dowiedział się dopiero w pit lane.

Na tym etapie rywalizacji nikt nie skusił się na wizytę w boksie, zaś zmuszony do wizyty po nowe skrzydło Kevin Magnussen zawitał tam zbyt szybko, by zyskać na wyjeździe SC. Duńczyk na samym początku wyścigu starł się z Verstappenem i uszkodził bolid na tyle, że sędziowie nakazali mu zjechać do mechaników.

Singapur zbiera żniwa

Tor Marina Bay znany jest z tego, że ceną za błąd jest bardzo często zakończenie wyścigu w bandzie. Wymagające warunki są zaś ciężkie nie tylko dla kierowców, ale i dla ich samochodów. Tym razem przekonał się o tym duet Alpine, który z Singapuru wyjechał z okrągłym zerem punktów. Najpierw na 20. okrążeniu poddał się bolid Fernando Alonso (który wywołał VSC), a kilka okrążeń później Esteban Ocon z dymem pożegnał się z dalszą rywalizacją (również wywołując VSC).

Oba incydenty rozdzielał kolejny wirtualny samochód bezpieczeństwa, który wywołał Alex Albon. Tajski kierowca uderzył w jedną z band i zostawił tam nos swojego bolidu. Część była tak mocno wbita w metal, że porządkowi musieli się chwilę natrudzić, aby ją wyciągnąć. W tym czasie kierowca Williamsa zjechał do boksów i dowiedział się, że nie może kontynuować jazdy.

Warto zaznaczyć, że pierwsze VSC wykorzystał na zmianę opon George Russell. Brytyjczyk, który zaliczył wyjątkowo słabe kwalifikacje, a do tego startował z alei serwisowej z powodu wymiany silnika, był pierwszym zawodnikiem, który odważył się założyć slicki. Opony z żółtym paseczkiem początkowo nie sprawowały się zbyt dobrze, a Russell skarżył się na brak przyczepności, ale kiedy tor nieco przesechł, a mieszanka się rozgrzała, dawały mu sporą przewagę.

Na 30. okrążeniu, kiedy wszystkie samochody i ich części zostały wreszcie uprzątnięte, wywieszono zieloną flagę. Verstappen rzucił się na Norrisa, a Hamilton zaczął narzekać na to, że traci czas za zbyt wolno jadącym Sainzem. Zaledwie trzy okrążenia później Brytyjczyk dowiedział się jednak, że zbyt szybka jazda w takich warunkach jest kosztowna. Zblokował swoje opony i zamiast skręcić – pojechał prosto w bandy. Obrażenia jego bolidu nie były na tyle poważne, aby wycofać go z rywalizacji, ale kierowca Mercedesa i tak musiał zjechać do pit stopu po nowe przednie skrzydło, co oczywiście kosztowało go pozycje.

Slicki nie dla wszystkich

Coraz lepsze tempo Russella sprawiło, że na 35. okrążeniu inni zawodnicy także zaczęli powoli zjeżdżać po opony na suchą nawierzchnię. Nie wszystkim się to jednak opłaciło. Yuki Tsunoda ledwo bowiem wyjechał z pit lane, już do niego wracał. I to na pieszo. Jego AlphaTauri wylądowała bowiem w bandzie. Lokalizacja samochodu zmusiła sędziów do wywołania samochodu bezpieczeństwa. Z okazji skorzystali obaj reprezentanci McLarena, co w niedalekiej przyszłości miało im dać bardzo dobre pozycje końcowe.

Kiedy SC zjeżdżał do boksów na 39. okrążeniu, na torze pozostawało już tylko czternaście bolidów. Podczas restartu Verstappen zblokował jedną ze swoich przednich opon tak mocno, że był zmuszony zjechać do boksów po nowy komplet. Na przymusową wymianę zawitali także Russell i Mick Schumacher. Brytyjczyk podjął próbę wyprzedzania Haasa, ale była ona zdecydowanie nieudana – bolidy się zderzyły i obaj skończyli z przebitymi oponami.

Problemy Pereza

Prowadzący Perez zaczął narzekać na problemy ze swoją jednostką napędową, podczas gdy za jego plecami wściekle szarżował Leclerc. Monakijczyk siedział na tylnym skrzydle Meksykanina i czyhał na okazję do odzyskania pierwszego miejsca. Kierowca Red Bulla dzielnie się jednak bronił, starając się odzyskiwać w zakrętach wszystko to, co tracił na prostych. Po kilku okrążeniach pogoni, udało mu się wreszcie zacząć odjeżdżać od rywala. Do mety dotarł z zapasem 7,5 sekundy nad nim, do ostatnich sekund walcząc o utrzymanie jak największej przewagi. W trakcie walki otrzymał bowiem informację o tym, że grozi mu kara za to, że nie utrzymywał przepisowej odległości 10 długości samochodu za SC. Dwukrotnie.

Swoją walkę do ostatniej chwili toczył także Verstappen, który zdołał wyprzedzić najpierw Gasly’ego, a potem na ostatnim okrążeniu Vettela. Chwilę wcześniej Hamilton sam oddał mu pozycję, wypadając z toru. Ostatecznie Holender dojechał na siódmej pozycji.

Wyniki

Po rozmowie ze stewardami Sergio Perez doniósł mediom, że nie spodziewa się nałożenia na niego kary, a jeśli już, to na pewno nie większej niż 5 sekund. „Jestem naprawdę przekonany, że nic nie jest na rzeczy. Doszło do błędnej komunikacji z Berndem. Myślę, że w miejscach, gdzie mogłem za nim nadążyć, był super wolny, a w miejscach, gdzie nie mogłem za nim nadążyć, był szybki. Było tam trochę nieporozumień” – skomentował na konferencji Meksykanin. Dodał także, że na jego korzyść przemawiają trudne warunki podczas tegorocznego GP Singapuru.

Oczywiście Scuderia domagała się aż dziesięciu sekund, ponieważ tylko to dałoby ich kierowcy wygraną w GP Singapuru. Monakijczyk nie był bowiem w stanie utrzymać tempa Pereza pod koniec rywalizacji i ostatecznie musiał pocieszyć się drugą pozycją. Podium uzupełnił Sainz, a za jego plecami do mety dojechali szczęśliwi Norris z Ricciardo. Warto także odnotować dobry występ kierowców Astona Martina. Lance Stroll zakończył wyścig na 6 pozycji, zaś Sebastian Vettel na 8.

Sędziowie ostatecznie doliczyli do czasu kierowcy Red Bulla pięć sekund. To oczywiście oznacza, że utrzymał on zwycięstwo.



Wybrane dla Ciebie