Według najnowszych doniesień niemieckiego serwisu Auto Motor und Sport, włodarze F1 poważnie zastanawiają się nad zmianą formatu sesji kwalifikacyjnych. Od roku 2021 sobotnie sesje mają przybrać postać Mini Gran Prix. Polegać mają one na krótkim wyścigu, liczącym 100km, który miałby rozstrzygnąć pozycje na starcie. Kolejność zawodników na prostej startowej miałaby warunkować klasyfikacja mistrzostw świata, z tą różnicą, iż w odwrotnej kolejności (Lider klasyfikacji startowałby jako ostatni). Pomysł ma dotyczyć tylko czterech wyścigów, które według statystyk są najnudniejsze do oglądania spośród całego kalendarza F1. Mają być to tory: Paul Ricard, Zandvoort, Circut de Catalunya oraz tor uliczny w Singapurze. Reformatorom przepisów kończy się czas – aby wcielić w życie najnowsze zmiany mają czas do października. Dodatkową informacją jest również to, iż mało prawdopodobne jest, aby do królowej motorsportu powróciło tankowanie. Zespoły jednogłośnie poinformowały dyrektora technicznego FIA – Nikolasa Tombazisa, że ich zdaniem powrót tankowania zubożyłby strategie wyścigowe oraz sprawił, że wyścigi byłyby bardziej przewidywalne. Biorąc pod uwagę poprzednia lata oraz fakt, iż FIA stara się iść na rękę zespołom, sprawa jest raczej przesądzona. Jedyne co pozostało Grekowi to poinformowanie o decyzji Jeana Todta, który jak wiemy jest zwolennikiem tankowania.
