Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
F1FELIETONY

Uważaj o czym marzysz, czyli pożegnanie Vettela z Ferrari cz.1

Uważaj o czym marzysz, czyli pożegnanie Vettela z Ferrari cz.1

„Uważaj o czym marzysz” – mawia moja mama. To właśnie to powiedzonko przychodzi mi na myśl, kiedy rozmyślam o przygodzie Sebastiana Vettela i Scuderii. Niemiec od zawsze powtarzał, że pobyt w Ferrari jest jego wielkim marzeniem. Chciał pójść w ślady swojego wielkiego idola i przyjaciela – Michaela Schumachera i zdobyć z Scuderią mistrzostwo świata i wielką chwałę. Cztery tytuły i łamanie kolejnych rekordów jako najmłodszy kierowca w historii mu nie wystarczyło. Zdawało się, że ten jeden wymarzony tytuł ze stajnią z Maranello może być dla niego wart więcej niż wszystkie cztery zdobyte z Red Bullem razem wzięte. Tymczasem zderzenie z rzeczywistością okazało się na tyle bolesne, że Vettel zakończył tę przygodę mocno poturbowany przez własne marzenia…

Official Twitter @ScuderiaFerrari

Dobre złego początki… (2015)

Po kilku niesamowitych latach ze stajniami spod znaku Czerwonego Byka, które dały Vettelowi wszystko, czego tylko mógł zapragnąć, w 2014 przyszedł rok posuchy. Era hybrydowa zakończyła ich niepodzielne rządy i przekazała berło Srebrnym Strzałom. Dodatkowo Niemiec, przyzwyczajony do niezagrożonej wcześniej przez Marka Webbera pozycji w zespole, musiał zmierzyć się teraz z nowym rywalem w postaci Daniela Ricciardo. Australijczyk nie miał zamiaru nikomu odpuszczać, a Seb znalazł się w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. Samochód Red Bulla nie był już tak niezawodny, sprawiał swojemu kierowcy wiele problemów i choć udało się mu wskoczyć kilka razy na podium, to nie wygrał żadnego wyścigu i pierwszy raz w karierze na przestrzeni całego sezonu był wolniejszy w kwalifikacjach od swojego partnera z zespołu. Ferrari wybrało więc idealny moment na zgłoszenie się do najmłodszego mistrza świata w historii.

„Kolejny etap mojej kariery w Formule 1 spędzę z Scuderią Ferrari, co było marzeniem mojego życia. Kiedy byłem dzieckiem, Michael Schumacher w czerwonym samochodzie był moim największym idolem. To dla mnie ogromny zaszczyt mieć szansę w końcu poprowadzić Ferrari. Miałem już okazję zasmakować tego, co oznacza duch Scuderii, kiedy wygrałem swój pierwszy wyścig na Monzie. Ferrari ma wspaniałą historię w tym sporcie i jestem niesamowicie zmotywowany do tego, żeby pomóc im wrócić na szczyt. Włożę w to całe swoje serce i duszę.”

Ferrari było, jest i będzie marzeniem dla wielu kierowców. Wydawało się jednak, że dla Vettela jest naprawdę szczególnym zespołem. Jego przybycie do Maranello wiązało się z wieloma zmianami. Związani z ekipą ludzie przyznawali, że uśmiechnięty i sympatyczny Niemiec był miłą odmianą po ostatnich miesiącach spędzonych z Fernando Alonso. Został jednak postawiony przed nie lada wyzwaniem – wielu przed nim poległo podczas misji postawienia Scuderii na nogi, a do tego coraz głośniej mówiło się o tym, że to czas spędzony z tą stajnią (i związane z tym ewentualne tytuły) przesądzi o tym, jak Formuła 1 zapamięta Vettela.

Zaczęło się całkiem nieźle, bo już w pierwszym wyścigu sezonu 2015 w Australii udało mu się stanąć na podium. Wyścig w Malezji potoczył się jeszcze lepiej – po dobrym starcie Vettel wysunął się na drugą pozycję. Wyjazd samochodu bezpieczeństwa w odpowiednim momencie, strategia na dwa pit stopy (przy trzech Mercedesa) i bardzo równa jazda przesądziły o pierwszej wygranej Vettela od ponad roku. Był to także pierwszy triumf Ferrari od dwóch lat. Jak miało się później okazać – ten duet jako jedyny był w stanie wyrwać zwycięstwo zespołowi Mercedesa w tym sezonie, a w Maranello na nowo pojawił się duch walki.

Trzeci weekend sezonu przyniósł także trzecie podium. Natomiast nocny wyścig w Bahrajnie pokazał, że choć Ferrari jest jedynym zagrożeniem dla Mercedesa w stawce, to naciskanie na panujących mistrzów świata to jedno, a wygrywanie z nimi to już zupełnie inna sprawa. Zbyt szeroki wyjazd poza tor, w trakcie zaciętej walki z Rosbergiem, spowodował uszkodzenie przedniego skrzydła, a jego wymiana ostatecznie kosztowała Vettela miejsce w pierwszej trójce. Niemiec odkupił swoje winy w Hiszpanii. Na torze pod Barceloną, po bardzo dobrym starcie, udało mu się także po raz kolejny stanąć na „pudle”. Później udało mu się to także w Monako (P2), Wielkiej Brytanii (P3), we Włoszech (P2), w Japonii (P3), w Rosji (P2), w USA (P3) i w Brazylii (P3).

W Kanadzie, po starcie z końca stawki wywalczył piątą pozycję, ujawniając przy tym swoją drugą specjalność, czyli umiejętność fantastycznej pogoni z samego końca stawki. Później było trochę gorzej. Podczas weekendu w Austrii wyścig zniweczył mu zbyt długi pit stop, w Belgii opona, która eksplodowała, a w Meksyku najpierw zaliczył drobne spotkanie z Ricciardo, które poskutkowało przebitą oponą. Następnie wypadł z toru, aż w końcu wylądował z impetem w barierach. W tym sezonie zaliczył także dwie kolejne wygrane – na Węgrzech, gdzie po raz kolejny „atomowo” wystartował i w swoim królestwie, czyli Singapurze. W nocnym wyścigu nie tylko pokazał fantastyczną jazdę, ale także w pięknym stylu odebrał pole position Mercedesowi. Warto zaznaczyć, że było to pierwsze PP dla samochodu nienapędzanego silnikiem Mercedesa w erze hybrydowej. W połowie sezonu utrzymywał się 42 punkty za liderem klasyfikacji generalnej – Hamiltonem i długo liczył się (choć bardziej matematycznie, niż realnie) w walce o tytuł. Ostatecznie zakończył sezon 2015 na trzecim miejscu.

To był rok pełen dumy dla odzyskującego blask Maranello, pełen uśmiechów chętnego do walki Vettela, uścisków z Maurizio Arrivabenene, powiewających z radością żółtych flag z wierzgającym rumakiem i okrzyków „Forza Ferrari!”. Vettel kochał Ferrari, a Ferrari i tifosi kochali Vettela.

Pole Position: 1
Wygrane: 3
Podia: 13
Punkty: 278
Pozycja na koniec sezonu: 3

Rumak znokautowany przez Byka (2016)

Sezon 2016 również rozpoczął się dla niego dobrze, bo od wizyty na podium. W Australii Vettel ponownie fantastycznie wystartował, obejmując nawet prowadzenie, ale ostatecznie musiał oddać je Mercedesowi, z powodu pierwszego z wielu błędów strategicznych Ferrari w tym roku. W dalszych występach coraz bardziej sfrustrowany Niemiec kwestionował decyzje, które nadchodziły z pit wall. Między innymi w Monako, gdzie po pit stopie utknął w tłoku na torze, kiedy zespół źle wyliczył jego zjazd. GP Bahrajnu natomiast skończyło się dla niego szybciej, niż się rozpoczęło z powodu awarii jednostki napędowej i był to jeden z wielu przykładów awarii, z którymi w trakcie sezonu borykał się włoski zespół. Dla przykładu: w trakcie sezonu Vettel trzykrotnie otrzymał karę cofnięcia o pięć miejsc na starcie za wymianę skrzyni biegów.

W Chinach, pomimo startu z pierwszego pola, musiał pogodzić się z najniższym stopniem podium. Potem przyszła kolej na pamiętliwe GP Rosji, gdzie został „storpedowany” przez Daniła Kvyata i nie był w stanie ukończyć kolejnego już wyścigu w tym sezonie. Hiszpania 2016 przyniosła nieoczekiwaną szansę na wygraną, kiedy oba Mercedesy zderzyły się tuż po starcie. Niestety Ferrari nie było w stanie jej wykorzystać i musiało uznać wyższość Red Bulla, a zwłaszcza debiutującego w jego seniorskim zespole Maxa Verstappena. Co ciekawe, tego dnia Holender odebrał Vettelowi jeden z rekordów – najmłodszego zwycięzcy GP w historii F1. Do tego Scuderia z pozycji goniącego Mercedesa zaczęła przechodzić raczej do (często daremnej) obrony przed Czerwonymi Bykami. W Monako Vettel był dopiero czwarty, ale Kanada i Baku przyniosły dwa kolejne miejsca na podium (P2).

Austria rozpoczęła długi, bo trwający aż jedenaście wyścigów (z jedną przerwą na wyścig na Monzy), okres bez podium dla Niemca, który kosztował go miejsce w pierwszej trójce na koniec sezonu. Warto jednak zaznaczyć, że w trakcie tego okresu posuchy Vettel zaliczył m.in. fenomenalny wyścig w Singapurze, gdzie po starcie z 22. miejsca zameldował się na mecie jako piąty. Ale dopiero w Abu Dhabi, gdzie także wielokrotnie pokazywał dobrą jazdę, udało mu się przełamać ten „łańcuszek” i stanąć na „pudle”. Jednak stajnia z Milton Keynes w trakcie sezonu zaczęła coraz bardziej uciekać wierzgającemu rumakowi, który nie był w stanie znaleźć na to odpowiedzi. Najbardziej bolesne było jednak to, że Vettelowi nie udało się wygrać ani jednego wyścigu.

Official Twitter @SingaporeGP

Choć Scuderii w sezonie 2016 powinęła się noga, to dobra jazda Vettela dała mu łącznie siedem podiów i czwarte miejsce na koniec rywalizacji. Nie ukończył czterech wyścigów – w Bahrajnie z powodu awarii jednostki napędowej, w Rosji przez kolizję z Kvyatem, w Austrii z powodu eksplozji opony oraz w Malezji przez spowodowaną przez siebie kolizję z Nico Rosbergiem. Kiepska passa w drugiej części sezonu przyniosła Vettelowi frustrację, której eskalację było widać podczas GP Meksyku. Po zaciętej walce z Verstappenem, który ściął szykanę i nie został zmuszony przez sędziów do oddania pozycji, Niemiec wykrzyczał przez team radio dość obraźliwą uwagę w stosunku do Charliego Whiteninga. Otrzymał wtedy także 10-sekundową karę za blokowanie Ricciardo w strefie hamowania. Te Grand Prix było przykładem na to, że także Vettel dołożył swoją cegiełkę do gorszych wyników swojego teamu.

Pole Position: 0
Wygrane: 0
Podia: 7
Punkty: 212
Pozycja na koniec sezonu: 4

Tak blisko, a tak daleko… (2017)

Rok 2017 był jednym z dwóch najlepszych dla duetu Vettel-Ferrari, a zarazem jedną z najciekawszych rywalizacji ostatnich lat. Niemiec przez ponad pół sezonu był w stanie prowadzić w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata, wykorzystując do granic możliwości swoją SF70H, czyli znaną „Ginę”. Niestety, ostatecznie mistrzostwo wypadło im z rąk, po części z powodu problemów ze strony Ferrari, po części przez błędy samego kierowcy.

Przez sześć pierwszych wyścigów Seb nie schodził z podium. Trzykrotnie wygrał (GP Australii, GP Bahrajnu, GP Monako) i trzykrotnie był drugi (GP Chin, GP Rosji, GP Hiszpanii). W Rosji udało mu się także wywalczyć pierwsze Pole Position od pamiętnego GP Singapuru 2015. Dobre starty i odważne (oraz udane!) manewry wyprzedzania upewniały wszystkich w tym, że Vettel doskonale czuł się w najnowszej konstrukcji inżynierów z Maranello. Dzięki temu oraz w znacznej większości dobrym decyzjom strategicznym był w stanie rzucać wyzwanie Mercedesowi. Wygrana w przepięknym i pełnym przepychu Monako zawsze znaczy troszkę więcej, niż na każdym innym torze. W roku 2017, po sześciu latach, Vettelowi wreszcie ponownie dane było posmakować tam szampana stojąc na najwyższym stopniu podium. Ferrari natomiast wygrało tu pierwszy raz od szesnastu lat. Morale w ekipie były więc bardzo wysokie.

W Kanadzie reprezentant Scuderii nie mógł być zadowolony ze swojego wyniku. Na starcie Verstappen uszkodził jego przednie skrzydło i choć jego pogoń była fantastyczna dla oka, to nie wystarczyła na to, by stanąć na podium. Za to w Baku to Ferrari z kolei mogło nie być zadowolone z zachowania swojego kierowcy. Vettel wykonał wtedy prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny i najmniej przystający wielokrotnemu mistrzowi świata manewr w swojej karierze. Podczas wyjazdu samochodu bezpieczeństwa Hamilton zwalniał stawkę tak bardzo, jak tylko mógł. Trzymający się właściwie na jego tylnym skrzydle Vettel niewystarczająco zareagował na jego postawę i uderzył w tył swojego rywala. Zaraz po tym wściekły Niemiec zrównał się z prowadzącym Mercedesem i z premedytacją w niego uderzył. Za swoje skandaliczne zachowanie otrzymał karę 10 sekund stop&go.

Austria pozwoliła Niemcowi wrócić na podium i, pomijając GP Wielkiej Brytanii, nie zszedł z niego do końca europejskiej części sezonu. W Budapeszcie, w swoim pięćdziesiątym starcie dla Scuderii, najpierw zdobył swoje drugie PP tego sezonu, a później wygrał kolejny wyścig, umacniając się na pozycji lidera klasyfikacji generalnej. Na Monzy uszczęśliwił tifosich, przyjeżdżając na trzeciej pozycji, pomimo startu dopiero z szóstego pola, ale okazało się to niewystarczające, bo to właśnie tam stracił prowadzenie w mistrzostwach. Największym punktem zwrotnym sezonu był jednak wyścig w Singapurze. W „królestwie Vettela”, już na starcie doszło do kolizji z Verstappenem i Raikkonenem, co zakończyło wyścig dla całej trójki, jednocześnie otwierając drzwi do wygranej Hamiltonowi. Jeśli spojrzymy na cały ten sezon, to właśnie te nocne Grand Prix mogło być kluczowe w walce o tytuł.

Następnie przyszło GP Malezji. Wyścig rozgrywany w Kuala Lumpur był prawdziwym popisem Vettela. Kierowca Ferrari na metę przybył jako czwarty, po ataku z samego końca stawki. Powodem tak dalekiego startu była awaria jego samochodu w pierwszej części kwalifikacji. Błąd na okrążeniu zjazdowym, kiedy to po kontakcie z Strollem w jego samochodzie zmiażdżono tylne prawe zawieszenie, mógł kosztować go wymianę skrzyni biegów, ale na szczęście dla niego wszystko zakończyło się jedynie na samym strachu. W Japonii zawiodła go jednostka napędowa, z powodu której musiał wycofać się z rywalizacji i właściwie pożegnał się z mistrzowskim tytułem. Ostatnie cztery wyścigi wyglądały lepiej – w USA udało mu się stanąć na drugim stopniu podium, w Mexico City był czwarty po starcie z Pole Position, na Interlagos odniósł zwycięstwo, a sezon zakończył trzecim miejscem w Abu Dhabi.

Choć w trakcie sezonu zdarzały mu się błędy, to Vettel został pierwszym kierowcą w erze hybrydowej, któremu udało się wygrać z reprezentantem Mercedesa (Valtteri Bottas) w klasyfikacji generalnej na koniec sezonu. Swojego partnera zespołowego zostawił natomiast ponad sto punktów za sobą. Do tego był niezwykle skuteczny w rozdzielaniu reprezentantów Srebrnych Strzał w pierwszym rzędzie. Ustawił się tam aż czternaście razy, czyli o dziewięć razy więcej niż Bottas mający do dyspozycji W08. Scuderia była bardzo dobrą wersją siebie, o niebo lepszą niż sezon wcześniej. Ostatecznie to jednak nadal było za mało by pokonać Mercedesa.

Pole Position: 4
Wygrane: 5
Podia: 13
Punkty: 317
Pozycja na koniec sezonu: 2

O tym jak wyglądały trzy kolejne sezony Sebastiana Vettela i Scuderii Ferrari, a także co czeka Niemca w przyszłości w zupełnie nowym otoczeniu, przeczytacie już niebawem w drugiej części tego felietonu (KLIK!)



Wybrane dla Ciebie