Jannah Theme License is not validated, Go to the theme options page to validate the license, You need a single license for each domain name.
F1GP Australii

Kierowcy na start! – Zapowiedź Grand Prix Australii 2018.

3…2...1… Gotowi? Już w ten weekend zaczynamy kolejny sezon w Formule 1! Czy tym razem Ferrari pokona Mercedesa? Czy jednak to Srebrne Strzały zdominują rok 2018? A może Red Bull tym razem zdoła poważnie zamieszać w stawce? Poniżej postaram się odpowiedzieć na te i inne pytania.

Rok 2018 zapowiada się interesująco, jak nigdy dotąd. Mercedes jest bliski przekroczenia magicznej bariery 1000 koni mechanicznych, McLaren zakończył romans z Hondą i związał się z Renault, a Toro Rosso przygarnęło niechciane i odrzucone silniki z Japonii. Sauber poszedł po rozum do głowy (i pieniądze), biorąc najnowsze silniki od Ferrari w zamian za logo Alfy Romeo na bolidach. Renault ma cichą nadzieję na walkę z Red Bullem, nie chce zaś przegrać z McLarenem.

Póki co, fani prześcigają się w analizach tempa swoich ulubionych zespołów i kierowców, ekscytują problemami McLarena (znowu) i czasami jakie kręcą Ferrari, Mercedes i Red Bull. Wszystko to jednak spekulacje, ponieważ jest zbyt wiele nieznanych zmiennych, które mogą wpływać na osiągane wyniki.

W sobotę 23 marca karty jednak zostaną odkryte. W kwalifikacjach już nie będzie sensu się ukrywać, to już realny początek zmagań, pierwszy z 21 wyścigów w 2018 roku. Tradycyjnie, tor Albert Park w Melbourne przywita cyrk Formuły 1 i rozpocznie mistrzostwa w najszybszej serii wyścigowej świata.

Google

Czego można się spodziewać? Przede wszystkim równej walki z przodu stawki. Wszystko wskazuje na to, iż tym razem Red Bull wykonał kawał dobrej roboty i solidnie się przygotował. W zeszłym roku ich start sezonu nie wyglądał różowo, i chociaż Max Verstappen skutecznie odpierał ataki Lewisa w Mercedesie, to Daniel wystartował do wyścigu z garażu (nawet nie z alei serwisowej) żeby nieco później zakończyć swój udział z powodu awarii jednostki napędowej. W tym sezonie Czerwone Byki zapowiadają walkę o tytuł. Zadanie jednak jest równie trudne, bowiem Mercedes co roku wraca silniejszy. I choć ukrywali tempo na testach w Barcelonie, to trzeba spodziewać się, że będą niesamowicie mocni na torze w Albert Park. W zeszłym roku Srebrne Strzały zmagały się z trudnościami związanymi z właściwym dogrzaniem opon, ale wydaje się, że opanowali tę kwestię. Można więc obstawić z dużą pewnością podium dla co najmniej jednego z kierowców zespołu z Brackley.

W nieco gorszej sytuacji jest Ferrari. Fani Scuderii już 10 lat wyczekują na tytuł włoskiego zespołu i w zeszłym roku było bardzo blisko. Zaczęli mocno, od zwycięstwa Sebastiana Vettela właśnie tutaj w Australii, choć wszyscy spodziewali się kolejnej wygranej Mercedesa. Lewis tak, jak w zeszłym roku tak i w tym, wskazuje na mocne tempo rywali, zwłaszcza Red Bulla, który zamierza przywieźć do Melbourne spory pakiet poprawek, dający im nawet 0,3-0,4 sekundy na okrążeniu. Vettel i Raikkonen to dobrze dogadujący się skład, a mocny bolid, jakim podobno dysponują zapowiada walkę o zwycięstwo w wyścigu.

W sporych kłopotach jest również Force India. Zachowali skład kierowców z zeszłego roku, jednak awarie i problemy z wyczuciem bolidu na testach zwiastuje kłopoty. Dużą nadzieję zespół pokłada w pakiecie poprawek, który zamierza zamontować w różowym bolidzie już od pierwszego wyścigu. Czy to wystarczy do podjęcia walki z Renault i McLarenem?

f1 fanatic

Oba te zespoły wykonały niesamowity progres w 2017 roku, w Australii będą chcieli pokazać, że nadal potrafią budować szybkie bolidy. O ile Renault mówi o corocznym progresie i walce raczej o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów, to na McLarenie ciąży niesamowita presja. Alonso i Vandoorne zachowują spokój i optymizm, to jednak chyba w dużej mierze tylko przykrywka, bowiem bolid jest szybki, ale nadal awaryjny… McLaren zrobił najmniej kilometrów na testach, co utrudnia zrozumienie bolidu i znalezienie właściwych ustawień. Problemy z mocowaniem wydechu czy przegrzewaniem się jednostki napędowej to coś co można naprawić, kosztem jest kompromis w osiągach, a przecież McLaren chce wrócić do wygrywania wyścigów i na kompromisy nie ma już czasu i pieniędzy.

Dalej jest równie ciekawie. Haas zaprezentował mocne tempo na testach i zazwyczaj ma dobre wyniki na początku sezonu. Z kim będą walczyć w wyścigu? Najbliższym rywalem wydaje się być Williams, który ma co prawda mocny silnik Mercedesa, jednak ich niedoświadczony skład kierowców będzie mocno utrudniał znalezienie właściwych ustawień. Zespół z Grove ma z tym duży problem, o czym ostatnio mówił Paddy Lowe, dyrektor techniczny zespołu, pod którego kierownictwem powstał zupełnie nowy samochód. Być może Williams miałby większe szanse na punkty, gdyby w wyścigu wystartował Robert Kubica. Póki co Polak jest jedynie kierowcą rozwojowym i stara się pomagać zespołowi bardziej z poziomu garażu i symulatora oraz jazd które otrzymał w Barcelonie.

Na samym końcu stawki wydają się być dwa zespoły – Scuderia Toro Rosso i Alfa Romeo Sauber. Zespół juniorski Red Bulla zrezygnował z silników Renault i podpisał kontrakt z Hondą. Nikt nie wierzy w ich dobre osiągi i wynik w Australii, ale mogą pokusić się o niespodziankę, bowiem na testach przejechali duży dystans i prezentowali solidne tempo. Przeszkodą może być ich młody skład kierowców, zasadniczo składający się z dwóch debiutantów: Brendona Hartleya i Pierre’a Gasly. Sauber z kolei zrezygnował w ostatniej chwili z dealu z Hondą, aby jeszcze mocniej związać się z Ferrari, także poprzez promocję marki Alfa Romeo. Wiele osób patrzy z zainteresowaniem na Charlesa Leclerca, juniora Ferrari, debiutanta w Formule 1, który rok temu miał imponujący sezon w F2, gdzie wygrał 7 wyścigów i pewnie wygrał mistrzostwo serii. Teraz czeka go zadanie pokonania Marcusa Ericssona, który ma za sobą cztery pełne sezony w F1. To ciężkie wyzwanie, ale fotel w Ferrari zdaje się tylko na niego czekać.

Już niedługo przyjdzie nam się przekonać o rzeczywistym układzie sił w stawce. Tor Albert Park to obiekt potrafiący zapewnić spore emocje, nie tylko ze względu na fakt startu sezonu. Układ toru pozwala na wyprzedzanie co najmniej w kilku miejscach, ważna zaś jest płynna jazda a dominują zakręty pokonywanie ze średnią szybkością. Dodatkowo pierwszy raz po nitce toru poprowadzono 3 strefy DRS. Niezwykle ważne (jeszcze ważniejsze niż w poprzednim roku) będzie zarządzanie oponami. Kto najlepiej wykorzysta szansę na zwycięstwo? Przekonamy się już wkrótce.

/Piotr Paluch/



Wybrane dla Ciebie